
Sprawiedliwi uhonorowani w Bieczu
Treść
Wczoraj (29.06) w sali bieckiego kina odbyła się wyjątkowa uroczystość podczas której uhonorowano tytułem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata ludzi, którzy nieśli pomoc Żydom podczas II wojny światowej. Wśród uhonorowanych znalazł się gorlicki bohater Jan Benisz.
Z tradycji żydowskiej wynika przekonanie, że świat opiera się na 36 sprawiedliwych mężach, którzy chronią świat od zagłady – mówiła podczas uroczystości Anna Azari, ambasadorka Izraela w Polsce. - W czasie wojny było ich znacznie więcej. Tylko w ten sposób możemy spłacić dług wobec Sprawiedliwych – podkreśliła.
Medale z wyrytym na nich napisem „Kto ratuje jedno życie, ten jakby cały świat ratował” trafiły do rodziny Tekli i Władysława Kosibów z Biecza, ich synów Tadeusza i Rudolfa, Jan Benisza z Gorlic oraz sióstr zakonnych Zofii Liszki i Marcjanny Łączniak ze Zgromadzenia Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej w Dominikowicach.
Symboliczne podziękowania w imieniu Burmistrza Miasta Gorlice złożył Kierownik Wydziału Oświaty Kultury i Spraw Społecznych Aleksander Augustyn.
Jan Benisz
Helena i Jan Beniszowie mieszkali podczas okupacji niemieckiej w Gorlicach. Już od pierwszych dni wojny Helena pomagała Blumie Honigwachs i jej rodzinie: dzieciom Sabinie i Hirschowi oraz siostrze męża Blumie Urbach i jej małej córce Hannie. Dzięki pomocy Beniszowej Sabina Honigwachs, otrzymała zaraz po wybuchu wojny pracę w gorlickim magistracie, gdzie zajmowała się wydawaniem kartek żywnościowych. Praca ta była jednym z głównych źródeł utrzymania żydowskiej rodziny. Po likwidacji gorlickiego getta 14 sierpnia 1942 roku jako jedyna z całej rodziny Honigwachsów ocalała Sabina, ukrywana przez gorlickie struktury AK u zaufanych osób. Bezpośrednio w pomoc dla Żydówki był zaangażowany mąż Heleny Benisz, Jan, który w gorlickiej AK pełnił funkcję kwatermistrza, a jedno cześnie był kierownikiem urzędu aprowizacji magistratu w Gorlicach. Wykorzystywał on swoje stanowisko do organizowania pomocy Żydom, zdobywał dodatkowe kartki żywnościowe, gromadził prowiant zarówno dla Żydów, jak i Polaków. To m.in. dzięki pomocy AK Sabina znalazła schronienie w Zgromadzeniu Sióstr Służebniczek Bogarodzicy Dziewicy Niepokalanie Poczętej w Dominikowicach. Dziewczyną opiekowała się wówczas Helena Benisz, która odwiedzała ją w zakonnej ochronce. Sabina po wojnie na kartach pamiętnika zanotowała: „Stosunek całego otoczenia do mnie był bardzo dobry i bardzo serdeczny. W każdą niedzielę odwiedzali mnie Beniszowie. Pytani o mnie, odpowiadali, że jestem ich córką chrzestną. Opiekowali się mną serdecznie i nigdy nie zmienili swojego dobrego stosunku do mnie”. W październiku 1943 roku Niemcy aresztowali około dwudziestu żołnierzy z gorlickiej AK. Wśród nich byli również Jan Benisz oraz jego dwaj synowie: dziewiętnastoletni Lech i dwudziestojednoletni Mieczysław. Wszyscy zostali rozstrzelani 19 października 1943 roku w Rozwadowie (k. Stalowej Woli). Pomimo rodzinnej tragedii Helena Benisz nadal odwiedzała i opiekowała się Sabiną, która przetrwała okupację. Dodatkowo Benisz pomagał adwokatowi, dr. Aleksandrowiczowi, któremu podobnie jak Sabinie dostarczał przez dość długi okres kartki żywnościowe. Uratował też jego córkę Irenę, którą początkowo ukrywał na terenie powiatu gorlickiego, a gdy wyrobiono jej aryjskie dokumenty, wyjechała do Warszawy, gdzie udało się jej przetrwać wojnę w jednym z klasztorów.
Sprawiedliwi wśród narodów świata
Medal i dyplom zostały powołane dekretem Knesetu w 1963. Na medalu widnieje właśnie pochodzący z Talmudu napis „Kto ratuje jedno życie – ratuje cały świat”. Kapituła instytutu pamięci Jad Waszem przyznaje wyróżnienie osobom i rodzinom, które z narażeniem własnego życia ratowały Żydów z Holocaustu podczas II wojny światowej. Uprawnieni do składania wniosków o przyznanie tytułu są sami uratowani albo ich bliscy. Dawniej poza medalem i dyplomem Sprawiedliwym przysługiwało także prawo do zasadzenia własnego drzewka w parku otaczającym siedzibę Instytutu, jednak z powodu braku miejsca zwyczaju zaniechano.
Źródlo: Gazeta Krakowska, własne/ fot. Lech Klimek